Skippy od samego początku traci szczęście. Mała owieczka urodziła się na farmie w południowo-angielskim hrabstwie Wiltshire, gdzie została całkowicie opuszczona przez matkę. Co gorsza, urodził się bez polaru! Nazywał się Skippy, ponieważ bez wełnianej osłony wyglądał jak kangur. Choć niekoniecznie świadczy to o problemie zdrowotnym, brak futrzanego płaszcza oznaczał, że maluch nie miał izolacji, co sprawiało, że traktowano go jak człowieka z zewnątrz i człowieka.
A więc farma Sally-Ann Fisher zrobiła mu małą kurtkę ze starego swetra, a teraz ma rację jako deszcz.
„Po prostu ma pecha, ale świetnie sobie radzi” - powiedziała BBC.
Tak długo, jak ma dobrych ludzi, którzy się nim opiekują, ma całe szczęście, którego potrzebuje.