Stare domy pochodzą z różnego rodzaju dziwactw, od pochyłych podłóg po łazienki zbudowane w dziwnych miejscach, ale co z tymi cechami, które nie są widoczne przy pierwszej kontroli?
Kiedy George i Charlien McGlothin kupili wiktoriański dwór na aukcji w 1989 r., Słyszeli pomruki o starszej pani na drugim piętrze: mroczna postać, którą odwiedzający od czasu do czasu twierdzili, że widzą osobiście lub na zdjęciach zbadanych po fakcie . Niektórzy spekulowali, że kobieta była duchem teściowej pierwotnego właściciela, która wprowadziła się do domu w 1900 roku i zmarła dwa lata później. Ale dopiero gdy matka Charliena zaczęła doświadczać rzeczy, para zwracała uwagę na historie.
Zabytkowa rezydencja i ogrody Falcon Rest w McMinnville, Tennessee, zaczęły się jako prywatny dom lokalnego biznesmena Claya Fauknera. Zbudował dwór w 1896 roku i mieszkał tam ze swoją żoną, Mary i pięciorgiem dzieci. W tym czasie dom o powierzchni 10 000 metrów kwadratowych był jednym z najlepszych przykładów architektury Queen Anne z solidnymi ceglanymi ścianami i niesamowitą nowoczesną technologią na dzień: centralnym ogrzewaniem, oświetleniem elektrycznym i wewnętrzną instalacją wodociągową. Dziś pozostaje jednym z niewielu wiktoriańskich domów w regionie otwartych na publiczne wycieczki.
W 1929 roku, po śmierci pana Fauknera, dom został zakupiony przez lekarza, który prowadził tam praktykę lekarską aż do śmierci w 1941 roku. Stamtąd przeszedł przez kilku właścicieli, stając się ostatecznie szpitalem i domem opieki od 1945 do 1968 roku. Mieszkańcy McMinnville, którzy się tam urodzili, a także ci, którzy pamiętają mieszkających tam dziadków.
McGlothins uzyskali klucze ponad dwie dekady później i spędzili następne cztery lata starannie przywracając dom. W tych wczesnych latach matka Charlien zaczęła doświadczać czegoś, czego nie mogła łatwo wytłumaczyć.
„Moja mama przebywała w pokoju pana Faulknera” - mówi Charlien. „Miała ponad 80 lat, ale jej słuch i umysł były świetne. Była zarejestrowaną pielęgniarką i byłą nauczycielką szkółki niedzielnej; nigdy nie mówiła nic o duchach. Zaczęła nam mówić, że usłyszy kroki na schodach, kiedy nikt nie był tam, ale zawsze zatrzymywali się przy drzwiach, uznając, że to musiał być pan Faulkner, ponieważ był wiktoriańskim dżentelmenem: wiedział, że w jego pokoju jest kobieta, więc nie wszedł.
Po przywróceniu Falcon Rest do dawnej świetności i otwarciu dla publiczności, McGlothins wynajęli przewodników do wycieczek. Dwanaście lat temu przewodnik o imieniu Liz pokazywał grupę, gdy jeden z gości zapytał o „młodą damę w czapce”, którą widziała wchodząc do domu, gdy podjeżdżali do domu. „Czy to był jeden z twoich historycznych rekonstruktorów?” zapytała.
„Nie ma tu nikogo w kostiumie, a drzwi frontowe powinny być zamknięte” - wspomina Charlien. Liz powiedziała, że Falcon Rest nie ma rekonstruktorów, ale „mamy mieszkańców”, powiedziała. Gdy tylko to powiedziała, grupa usłyszała trzask w innym pokoju. Liz przeszła przez resztę trasy, obawiając się, że znajdzie coś rozrzuconego po podłodze, ale nie znalazła niczego nie na miejscu. Dopiero gdy Charlien przeprowadził dwie dokładne kontrole domu, zdali sobie sprawę, co się stało. Lustro, które wcześniej zabezpieczono w bufecie w jadalni, zsunęło się prosto na podłogę.
„To tak, jakby zeskoczył ze śrub, z solidnej ceglanej ściany bez przechylania się do przodu” - mówi Charlien. „To było tylko miejsce w rezydencji, która miała dwa zwierciadła naprzeciw siebie. Niektórzy mówią, że duchy nie lubią mieć dwóch luster, które bezpośrednio stykają się ze sobą, ponieważ tworzy za dużo negatywnej energii. Więc zostawiliśmy lustro na podłodze”.
Jakiś czas później młody pracownik płci męskiej, syn kaznodziei i sceptyk, który powiedział McGlothinom z góry, że nie wierzy w duchy, miał własne spotkanie. Wszedł do centrum dla zwiedzających wyglądając na białego jak prześcieradło, wspomina Charlien. Był w rezydencji, układając świąteczne ozdoby na drugim piętrze. Gwizdał „It Came Upon a Midnight Clear”, a kiedy się zatrzymał, gwizdanie trwało i schodziło po schodach. (Warto zauważyć, że ta szczególna kolęda została napisana w 1849 roku i byłaby dobrze znana we współczesnym społeczeństwie w czasie budowy domu).

Niewyjaśnione wciąż dzieje się w Falcon Rest. Paranormalne grupy badawcze prowadzą tam regularne spotkania, używając liczników Geigera, detektorów pola elektromagnetycznego (EMF) i kul plazmowych, aby uchwycić ślady nawiedzeń, choć Charlien nie przysiągłby na to nic. „Nie mam ESP. Mogłabym mieć ducha siedzącego na moich kolanach i nie wiedziałabym różnicy” - mówi.
To, czego doświadczyła, to tajemnicze odblokowywanie i otwieranie drzwi, do których nikt nie ma klucza, co zdarzyło się tak niedawno, jak tego lata. Ponownie, jadalnia jest centralnym punktem. Jest sześć drzwi prowadzących z pokoju, z których jedno idzie na boczną werandę, a drugie na tylną werandę, jeden idzie do korytarza i na lewo od tego jest kolejne drzwi, które również prowadzą na tylną werandę . „Dwa lata temu weszliśmy do pokoju, a drzwi na główną werandę były otwarte” - mówi Charlien. „Zawsze trzymamy te drzwi zamknięte. Nigdy nie wchodzimy i nie wychodzimy w ten sposób, ale było ono otwarte i otwarte. Więc zamknęliśmy je. Jakiś czas później przeszliśmy i weranda od drzwi do tyłu została odblokowana - nawet nie wiedzieliśmy, że miał klucz do tego!
W lipcu McGlothins wyjechali na targi, kiedy pracownik zadzwonił, aby powiedzieć im, że wydarzyło się coś „naprawdę dziwnego”. George sprawdził wszystkie drzwi, zanim wyszedł, aby upewnić się, że są zamknięte, a pracownik zrobił to samo przed wyjściem z pracy poprzedniego wieczoru, kiedy wróciła rano i wróciła werandą, by włączyć fontannę, zauważyła tylne drzwi przy jadalni siedziały szeroko otwarte. „Na szczęście nikt nie wszedł ani nie wyszedł, ale duch” - mówi Charlien.
Jest powód, dla którego McGlothins zostali w Falcon Rest tak długo. Dziwne wydarzenia, które wydarzyły się w ich historycznym domu, jakkolwiek niepokojące, nie mają za sobą wrogości. W rzeczywistości goście „wrażliwi na takie rzeczy” powiedzieli im wręcz przeciwnie. Jakiekolwiek duchy, które mogą tam mieszkać, są zabawne i ciekawskie, nawet opiekunowie. „Wszystkie nasze duchy są przyjazne” - mówi Charlien. „Wiedzą, kto płaci rachunki i nie zamierzają uciekać od płacących klientów”.
Śledź Country Living na Pintereście .